{Strachy Na Lachy - Idzie na burzę, idzie na deszcz}
Konsumuję danie, które nazywa się "chop suey" i przyznam, że jest bardzo zacne. Dodam, że jest to tak zwane żarcie z paczki. Wkładam do mikrofali i głód znika. Lubię żyć w XXI wieku.
{Foals - Miami}
O ile ostatnio miałam poważny zastój w czytaniu książek, wczoraj wypożyczyłam aż trzy i jestem na nie niesamowicie napalona. Dżiz, gdyby płacili mi za czytanie, w tym momencie byłabym co najmniej milionerką.
I tak właśnie do mnie doszło, że za kilkanaście dni zaczną się Mistrzostwa Świata. A ja wciąż nie mam komu kibicować. Niemcom nie mam zamiaru, wręcz życzę im jak najgorzej. Brazylii również nie, bo choć mają bardzo fajnego bramkarza, nie zmienia to faktu, że ta reprezentacja śmierdzi. Francji nienawidzę, szczególnie po tym, co zrobiła Szkotom. Może Argentynie? Co prawda Maradona nie wziął kluczowych piłkarzy, ale to tylko zaostrzy moją ciekawość, czy sobie chłopaki poradzą. Ostatnim razem odpadli z Niemcami, mam ten mecz nagrany i kocham go z całego serca. Może teraz się odegrają? Byłaby sensacja. Włochom? Wiem, to dziwne, szczególnie po moich uczuciach do nich po finale MŚ 2006. Ale od tamtego czasu minęły cztery lata i polubiłam nie tyle reprezentację, co samych piłkarzy (bo drużyny nie miałam okazji, ponieważ nie paliło mi się do obejrzenia ich jakiegokolwiek meczu). Australii? Liczę, że będą czarnym koniem na Mundialu.
Wszystkie drużyny, na których najbardziej mi zależy, czyli Turcja, Szkocja i Chorwacja (no, i od biedy Polska) na ten turniej nie jadą. Co zrobiłam, że mnie tak Allah pokarał?