piątek, 1 października 2010

059. Yalnız Ben.

{Bauhaus - BL's Dead)
Ostatnimi czasy po tym świecie chodzi tylko moja cielesna postać. W środku nie ma nic. Umarłam wewnętrznie. A najgorsze jest to, że nie wiem, jak zmartwychwstać. Wlokę się bez celu to tu, to tam, naiwnie myśląc, że może coś się zmieni i wrócę do siebie. Niestety w środku wciąż wieje pustką.
Zaczynam żałować pewnych rzeczy, snuć się po tym szarym świecie nie widząc w tym większego sensu. Znowu palę, słucham jeszcze bardziej dołującej mnie muzyki, zaczytuję się w smętnych książkach o beznadziejności egzystencji, a w międzyczasie popijam kawę, która zamiast pobudzać, usypia mnie. Znowu przychodzę do szkoły tylko po to, by się pokazać, wychodzę z niej wcześniej niż przewiduje to plan i ponownie obce mi jest słowo "edukacja".
Ponadto mam dosyć ludzi, którzy mnie otaczają i nie wdaję się w dyskusje z rodziną, żyję własnym, lecz wciąż zależnym od nich życiem i zastanawiam się, jak długo to wszystko będzie jeszcze trwało.
Osoba trzecia mogłaby nazwać mój stan depresją jesienną. Chciałabym, żeby miała rację. Niestety doskonale wiem, że jest inaczej.
I to mnie właśnie, kurwa mać, zajebiście boli.

piątek, 17 września 2010

058. Viva la vida!

{Sakin - Denek Hayatım}
Cholernie się boję. Przyszłości.
Bo ja chcę do Turcji. I niby taka prosta sprawa - kończę liceum, piszę maturę, wyjeżdżam do Poznania, idę na turkologię, wyjeżdżam do Turcji, tam znajduję pracę, układam sobie życie, jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
Ale sęk w tym, że owszem, ładnie to wszystko brzmi, a w rzeczywistości szanse na dojście do celu mam nikłe. Skąd wiem, jak (i czy w ogóle) zdam maturę? Czy dostanę się na UAM? Czy będę w stanie się tam utrzymać? Czy zdołam choć w podstawowym stopniu opanować turecki język? Czy w Turcji faktycznie mi się spodoba? Czy naprawdę okaże się ona dla mnie rajem na ziemi?
Nie mam o tym najmniejszego nawet pojęcia.

Jednak siłą rzeczy turecki naród jest mi przeznaczony. Wiem to. Polska jest dla mnie formą sprawdzianu. Czy zależy mi na Turcji do tego stopnia, by zostawić wszystko i wszystkich i swoje plany układać z perspektywy definitywnego wyjazdu? Owszem. Moje miejsce było, jest i będzie w Turcji.

PS. Idę dzisiaj oblać jutrzejszy wieczór, który będzie bardzo wyjątkowy. I z podniecenia aż mnie roznosi. BOŻE. to. już. JUTRO!!!

środa, 15 września 2010

057. Müziği hisset, ruhunu gizle, İlacı al, canavarı besle!

{110 - Tuzak}
Jestem chora. To znaczy... BYŁAM chora. Nie, inaczej. Dostałam zwolnienie do dzisiaj. I generalnie moją jutrzejszą powinnością jest pójście do szkoły. Jednak ja nie czuję się na siłach, by to uczynić. O, właśnie. Poza tym wciąż mnie boli gardło. Nie wiem za bardzo, co mam zrobić, bo w sumie gorączka minęła bezpowrotnie, a ja mimo wszystko nadal czuję się chora, wyczerpana, wypluta, a moje płuca lada chwila znajdą się na podłodze. Ciekawa sprawa.
Ale nie chciałam w dzisiejszej notce polemizować na temat mojej jakże fascynującej choroby. Właściwie to... nie mam pojęcia, po co ją piszę.

I w gruncie rzeczy nie mam o czym pisać.

Znowu wzdychać do najfantastyczniejszej drużyny, jaką jest BJK?
Znowu pisać o tym, że świata poza Turcją nie widzę?
Boże, zrobiłam się wybitnie monotonna.

Chyba faktycznie zakończę tę notkę, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie.

PS. A żeby podkreślić to, jaka jestem żałosna i nudna, dodam, iż jutro o 21 raczy grać mój Beşiktaş i nie omieszkam dodać, że czekam na tę chwilę z niecierpliwością i dla tej tylko myśli jeszcze na tym świecie egzystuję.
PS2. Rzuciłam palenie. Chlip, chlip...
PS3. Mój tatuaż robię W TYM TYGODNIU*.*
Rzekłam.