środa, 15 września 2010

057. Müziği hisset, ruhunu gizle, İlacı al, canavarı besle!

{110 - Tuzak}
Jestem chora. To znaczy... BYŁAM chora. Nie, inaczej. Dostałam zwolnienie do dzisiaj. I generalnie moją jutrzejszą powinnością jest pójście do szkoły. Jednak ja nie czuję się na siłach, by to uczynić. O, właśnie. Poza tym wciąż mnie boli gardło. Nie wiem za bardzo, co mam zrobić, bo w sumie gorączka minęła bezpowrotnie, a ja mimo wszystko nadal czuję się chora, wyczerpana, wypluta, a moje płuca lada chwila znajdą się na podłodze. Ciekawa sprawa.
Ale nie chciałam w dzisiejszej notce polemizować na temat mojej jakże fascynującej choroby. Właściwie to... nie mam pojęcia, po co ją piszę.

I w gruncie rzeczy nie mam o czym pisać.

Znowu wzdychać do najfantastyczniejszej drużyny, jaką jest BJK?
Znowu pisać o tym, że świata poza Turcją nie widzę?
Boże, zrobiłam się wybitnie monotonna.

Chyba faktycznie zakończę tę notkę, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie.

PS. A żeby podkreślić to, jaka jestem żałosna i nudna, dodam, iż jutro o 21 raczy grać mój Beşiktaş i nie omieszkam dodać, że czekam na tę chwilę z niecierpliwością i dla tej tylko myśli jeszcze na tym świecie egzystuję.
PS2. Rzuciłam palenie. Chlip, chlip...
PS3. Mój tatuaż robię W TYM TYGODNIU*.*
Rzekłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz