
Miłość do piłki dała mi się we znaki. Tak długo czekałam na tę chwilę! A wszystko zaczęło się od momentu, gdy włączyłam sobie mecz Wisły z Celtikiem z roku 2006. Miałam go na dysku już wieki, ale jakoś zabrać mi się do niego nie chciało specjalnie. Jednak jak wiadomo, od paru dni mam fazę na pewnego byłego już piłkarza, który - jak się później okazało - grał w tym spotkaniu, więc postanowiłam zerknąć na jego poczynania.
Tak się jakoś złożyło, że po dziesięciu minutach zapomniałam, dla kogo oglądam mecz i zupełnie się w obserwacji zatraciłam. Mimo, iż znałam końcowy wynik doskonale, przeżywałam każde podejście piłkarzy Celtiku do piłki i niesamowicie fascynował mnie fakt, że Wisła gra naprawdę zacny futbol!
Stolarczyk wszedł w 45. minucie. Szczerze mówiąc ledwo zauważyłam. Ale gdy już zawiesiłam na nim wzrok, przyznać musiałam, że dobrą ma facet twarz. I generalnie przeczytałam dzisiaj, że uderzył Frankowskiego za to, że ten tragicznie spieprzył mecz. Boże, no po prostu 100% facet. Jestem ciekawa, ile w tym prawdy. Bo w sumie o akty agresji bym go nie posądzała, ale... no, wiadomo.
Dobra, ale wracając do meczu.
To były początki Maćka Żurawskiego w Celtiku. Strachan wtedy rządził i dzielił. O Boruku jeszcze nikt na świecie nie słyszał. Już wkrótce w klubie miał się pojawić pewien rewelacyjny Holender z PSV. Ach. To były czasy...
A Paulinka wtedy zaczęła w temacie piłki nożnej raczkować.
PS. Wzruszył mnie moment, gdy Stolar dzielił się butelką wody z Kennym Millerem. Biła od nich taka sympatia! Ładna byłaby z nich para.
PS69. OLABOGA!!! Na tym blogu jeszcze nie użyłam tagu "Celtic Glasgow"?!?!?!
PS666. Wspominałam sobie dzisiaj mojego ulubionego piłkarza (dla niewtajemniczonych - Bernd Schneider) i niechcący znalazłam jakiś nowy wywiad. Przykro mi to mówić, ale facet wygląda jak żul. Brak piłki mu nie służy.