
Jak będę chciała, to zostanę patologiem, anatomopatologiem, prezydentem, a nawet astronautą. A jak te zajęcia mi się znudzą, to skuszę się na skup złomu, prowadzenie spraw rozwodowych, wycinanie wyrostka robaczkowego, leczenie pneumonoultramicroscopicsilicovolcanoconiosis i malowanie ścian w więzieniu. Tak. Muszę w siebie, jasna cholera, wreszcie uwierzyć, bo inaczej to nie da rady.
Rzekłam.
Wiesz, co wszyscy mówią maturzystom, którzy nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić (bo przecież przesiadywanie z piwem na ławce do końca życia to tak trochę nie honor)? "Napisz maturę, dalej jakoś pójdzie". Nie stawiałabym w Twoim przypadku nacisku na maturę, ale na drugą część zdania. Czyli po prostu czysty przekaz "let it be". Przyjdzie samo. Nie główkuj się teraz, bo to nie ma sensu. I tak nie rzucisz się teraz do nauki do matury, więc na wybranie odpowiednich przedmiotów masz prawie dla lata, a i przecież one nie wyznaczają ostatecznego celu, w razie czego... Także luz, laska! LET IT BE!
OdpowiedzUsuń