wtorek, 9 marca 2010

025. Walking on a dream.

{Empire of the Sun - We are the people}
Piję kawę, zagryzam maxi kingiem, przez okno nieśmiało zagląda słońce, z głośników płynie miła melodia i w sumie jestem w dobrym humorze. Na tyle dobrym, że zabiorę się do pisania artykułów, pogram z bratem w Fifę, poczytam "Stambuł" Pamuka oraz obejrzę "Dziennik zabójczyni". Po wszystkim pouczę się na polski, bo obawiam się, że pisać piątkowy sprawdzian będę jutro. Na WOK nie idę, więc czuję z tego powodu ulgę. Nie narzekam na dzisiejszy dzień. Myślałam, że będzie o wiele gorzej. Tymczasem na historii nie byłam pytana (i Bogu dzięki, bo chcę mieć na koniec dobrą ocenę, a kompletnie nic nie umiałam - bardziej ze względu na to, że przez weekend nie mogłam czytać oraz pisać), na matematyce ta nieprzyjemność również mnie ominęła (choć parę razy serce zabiło mi mocniej). Na chemii grałam sobie w "Ojca chrzestnego", na angielskim poszłam sobie do innej grupy, ot, tak dla zabawy. I nie żałuję, bo było miło.

{Empire of the Sun - Eclipse broadcast}
Generalnie mam poważny problem, bo na przełomie października i listopada robię tatuaż, a mam rozkminę na temat wzoru. Chcę dwa napisy, ale nie wiem, który wybiorę najpierw. Nie stać mnie na dwa tatuaże na raz niestety.
Pierwszy wzór to napis "Gott weiß ich will kein Engel sein". Tekst jest mi bliski z wielu powodów - przede wszystkim dlatego, że chcę jak najwięcej z życia korzystać, niekoniecznie postępując w zgodzie z założeniami Boga, w którego swoją drogą nie wierzę. Poza tym to jedna z najlepszych piosenek, z jakimi przyszło mi się spotkać, w dodatku jest ona autorstwa mojego ukochanego zespołu, tj. Rammstein. Tekst napisał Richard Kruspe, czyli mój ulubiony gitarzysta. Dodając do tego fakt, że muzyka jest dla mnie wszystkim - tatuaż idealny.
Drugi to tytuł płyty tureckiego wykonawcy, jakim jest Hayko Cepkin, a brzmi on: "Sakin Olmam Lazım", co w wolnym tłumaczeniu oznacza: "muszę nad sobą panować" lub "muszę się uspokoić". Firstly: Turcja. To kraj dla mnie bardzo ważny od wakacji roku 2008. Z czasem ta miłość (mogę tak to nazwać? Może użyję słowa "zafascynowanie", będzie bardziej na miejscu) robiła się większa i większa. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby tego państwa nie odwiedzić. Kto wie, może tam kiedyś zamieszkam? Secondly: muzyka turecka i sam Hayko. Moje życie bez tureckiej muzyki byłoby puste i bez sensu. Nie ma takiego kraju na świecie, który wkładałby tyle serca w muzykę, co Turcja. Co do Hayko, zapoznałam się z jego dziełami we wrześniu i od tej pory nie mogę rozstać się z jego płytami. Ta konkretna jest ważna, bo to jego pierwszy album. Thirdly: sam tytuł do mnie pasuje. Bardzo szybko wpadam w szał, kłócę się i muszę mieć ostatnie zdanie, a ten napis przypominał mi będzie, że lepiej się opanować, niż później kogoś zranić mówiąc te jedno słowo za dużo.
Także jak widać mam ogromny dylemat. Do października/listopada jest jeszcze kawał czasu. Mam nadzieję, że dojdę ze sobą do porozumienia w tej sprawie.

{Empire of the Sun - Standing on the shore}
Obawiam się, że muszę zakończyć ten wywód, gdyż czeka mnie recenzja albumu Empire of the Sun. Jednak mój ojciec uniemożliwia mi skupienie się nad tą czynnością, gdyż ciągle drze twarz i chyba zaraz wyjdę, pójdę do parku, założę słuchawki i tam wyleję swoje myśli na temat "Walking on a dream". To wcale niegłupi pomysł. Trzeba korzystać, póki słońce świeci.
Mam ochotę się stąd w cholerę wyprowadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz