niedziela, 14 marca 2010

027. O Allahuuuu...

{Rammstein - Engel}
Piję zmajstrowaną przez siebie latte, przeglądam oferty cenowe viagry, które jakiś życzliwy człowiek wysłał mi na pocztę mailową, słucham Rammstein i zastanawiam się, kiedy będę miała zamiar się pouczyć. Weekend zleciał bardzo szybko (w niemożliwym wręcz tempie). Z tego powodu najlepszego humoru nie mam. Szczerze mówiąc strzeliłabym sobie najchętniej w łeb.
Doszłam do wniosku, że nie ma bata - muszę ponownie odwiedzić "doktora od duszy".

{Rammstein - Hilf mir}
Dzisiaj nawet na chwilę w stan euforii wpadłam, a to za sprawą ostatniego (niestety) konkursu skoków narciarskich. Żeby z trzynastego miejsca wskoczyć na podium i zdobyć srebrny medal, trzeba być Małyszem, naprawdę. Poza tym owszem, cieszy mnie wygrana Ammanna. Choć uważam, że Adamowi należało się pierwsze miejsce za ten fenomenalny skok (w drugiej serii skoczył 136,5 m, gdzie Simon tylko 124!), mimo wszystko nie gniewam się na Simiego, bo to, co pokazał w tym sezonie, to było coś naprawdę rewelacyjnego.
I swoją niewątpliwie ciężką pracą spełnił największe marzenie - odebrał Kryształową Kulę. Boże, jaki to jest pocieszny człowiek, to ja nie ogarniam. Jego radość mi się udzieliła, przez dobre pół godziny uśmiech mi z twarzy nie schodził.
Zostały jeszcze loty narciarskie, które odbędą się w piątek i szczerze mówiąc żyję tylko dla tej myśli.

{Rammstein - Du hast}
Swoją drogą - nigdy nie spodziewałam się, że skoki narciarskie kiedykolwiek mnie zainteresują. Byłam biernym kibicem, czyli kibicowałam wtedy, gdy akurat trafiłam na konkurs/mój rodziciel oglądał/byłam gościem u kogoś, kto z cieknącą śliną obserwował wyczyny skoczków. Moja znajomość tych sportowców ograniczała się do Małysza, Morgensterna, Ammanna... - uogólniając: do najważniejszej piątki czy szóstki. A teraz proszę bardzo. Na samą myśl o zakończeniu sezonu mam ochotę się popłakać.
No, ale póki piątek jeszcze nie minął, mogę być spokojna.

2 komentarze:

  1. Ja też zamiast się uczyć, to walczę z jakimiś jebanymi szablonami na blogspota. Nie mogę powiedzieć, że czuję się w tej walce wygrana, bo nie mam takiego szablonu, jaki chciałam, ale poległa też nie jestem, bo mam chociaż JAKIKOLWIEK.

    Ja żyję tylko dla tureckiej muzyki. Marzę o momencie, gdy skończę szkołę i będę się tejże muzyce mogła poświęcić w całości.

    OdpowiedzUsuń
  2. A, no i mój yeni adresik masz w moim profilu, w którym widnieje mój przyszły zawód prezenterki GSTV. Hm. Nie. Wydaje mi się, że jednak moja miłość do muzyki przebija wszystkie inne miłości i fascynacje, także idę jednak w kierunku muzycznym.

    OdpowiedzUsuń