czwartek, 25 lutego 2010

020. Nie będzie żadnego pieprzonego tytułu.

Nie mam ochoty na muzykę.
Nie mam ochoty na czytanie.
Nie mam ochoty na oglądanie czegokolwiek.
Nie mam ochoty na uczenie się chemii.
Nie mam ochoty na sobotę.
Nie mam ochoty na nic.

Czuję się jakby zamknięto mnie w pomieszczeniu bez drzwi i klamek. Nie mogę uciec, zawołać o pomoc, ani złapać powietrza.
Po świecie chodziłabym z papierową torbą.

Nocne ulice, puste ulice
Nie widzę ludzi których się wstydzę
Nie widzę twarzy których się brzydzę
I w ogóle nikogo nie widzę

środa, 24 lutego 2010

019. The race for radio supremacy.

{Rammstein - Engel}
Za każdym razem, gdy słyszę "Engel", mam ochotę z miejsca udać się do salonu tatuażu i zamieścić sobie na ręce napis "gott weiß ich will kein engel sein". Generalnie to jedna z najpiękniejszych piosenek EVER.

{Rammstein - Adios}
Dzisiaj miałam okazję obejrzeć wywiad z moimi chłopcami i po uczynieniu tego jestem w świetnym humorze, ponieważ:
- nic nie uszczęśliwia mnie tak, jak widok uradowanego Landersa (to najkochańsza istota pod słońcem);
- tylko Schneider zakłada sukienkę do trampek;
- Richard ma iPoda Toucha, hie hu;
- wyżej wymieniony mężczyzna mówił tym razem po niemiecku, a nie angielsku, jak przez ostatni rok, i doszłam do pewnych wniosków, a mianowicie: Richard-Niemiec jest totalnie przesympatycznym facetem, ciągle się śmieje, rzuca żartami, nie denerwuje ludzi. Richard-Hamerykanin zaś to zadufany w sobie pizduś i nie mogę na niego patrzeć. Panie Kruspe, czy może pan sobie to USA odpuścić?;
- Till ma pewien fetysz: lubi czołgać się po podłodze;
- żal mi Flake'a, bo od parunastu lat jest upokarzany{lol2};
- Oliver uciekał przed kamerą - już zapomniałam, jak wygląda.

Boże, ile te cioty dają mi radości...
Słucham ich już sześć lat, a nałogowo od ośmiu miesięcy i jeszcze mi nie obrzydli. Oznacza to, że to jest prawdziwa miłość, prawda?

PS. Podoba mi się pewien chłopak, który łudząco przypomina mi Joshuę Jacksona. I nosi bluzę Linkin Park, ale to mu wybaczę.

wtorek, 23 lutego 2010

018. I nie ukrywam, że ulegnę jeszcze raz i popełnię setny raz to samo zło.

{Paradise Lost - Faith Divides Us - Death Unites Us}
Ciastka korzenne mają zadziwiającą magiczną właściwość wprawiania konsumenta w stan rozkoszy i generalnie osoba taka czuje się, jakby była na haju. Dlatego też przeżuwam jedno z takich ciastek, słucham sobie wszystkiego jak leci i osiągnęłam naprawdę błogi stan. Myślę sobie: "mam wszystko w zadzie, niech się dzieje, co ma się dziać" i jest cudownie.
Choć oczywiście uprzednio jakieś siedemnaście razy zdążyłam się z rodzicielem pokłócić.

{Paradise Lost - Over The Madness}
Można by rzec, że jestem w wieku, w którym ludzie często kłócą się ze swoją familią, ale w moim wypadku to zupełnie co innego. Oczywiście nie wykluczam, że jest to wina mojego temperamentu. Bardzo szybko się denerwuję, a zdarzało mi się wpaść w szał (wiecie, rozwalanie wszystkiego, co napotka się na swojej drodze, maksymalnie szybkie bicie serca, po prostu totalny hardkor, nie życzę Wam, abyście mnie do takiego stanu kiedykolwiek doprowadzili, bo siła mojej złości jest wtedy wprost proporcjonalna do posiadanej siły w moich pięściach). I mój ojciec doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Kiedyś wpadałam w szał z wysoką częstotliwością, teraz staram się opanować jako tako swoje emocje. Ale uwierzcie mi na słowo, że rodziciel, którego kocham całym sercem i generalnie gdyby mi go teraz zabrakło, wpadłabym w taką depresję, że to głowa mała, jest jedyną osobą, która potrafi doprowadzić mnie do szału w pięć sekund. Czasem mam wrażenie, że robi to totalnie specjalnie. Tak dla rozrywki. Albo nie wiem.
Jednak pięknie wyremontował mi pokój, przez co odpokutował za swoje wszelkiej maści grzechy.

{Gripin - Sensiz İstanbul'a Düşmanım}
Mam ochotę na jabłko. I nową płytę Hayko. Po prostu czekam na nią jak małe dziecko wypatrujące w oknie Świętego Mikołaja. I jeśli Allah w postaci samego Hayko ześle mi ją z niebios, będę po prostu w tak euforycznym stanie, że zamkną mnie w szpitalu psychiatrycznym.

A tak w ogóle to Łukaszenka jest zagorzałym przeciwnikiem mojego ulubionego zespołu, tudzież Rammstein, swoją decyzję podtrzymując stwierdzeniem, iż jest to grupa propagująca homoseksualizm, masochizm oraz wszelkie inne plugastwa, w związku z czym nie pozwoli tej bandzie motłochu demoralizować populacji białoruskiej oraz profanować jego przekonań. To bardzo słodkie. Myślę, że chłopcy bardzo się tym przejęli. O, właśnie z moich głośników wydobywa się moje ukochane "Rosenrot". Polecam fanom mocnego i ambitnego brzmienia!

PS. GDZIE TE CZASY, KIEDY ŻYŁAM OD MECZU DO MECZU I PIŁKA NOŻNA BYŁA SENSEM MOJEJ EGZYSTENCJI, A KAŻDA STRACONA LUB ZDOBYTA PRZEZ CELTIC BRAMKA ODBIJAŁA SIĘ NA MOIM SAMOPOCZUCIU?! JA CHCĘ, ŻEBY ONE, MOTYLA NOGA,
W R Ó C I Ł Y!!!
PS2. Co ja się tak ostatnio rozpisuję? Szalona jestem.
PS3. Cytat z serii "rozmowy niekontrolowane":

Ja (15-12-2008 22:38)
widzę zęby Milana
MaryśQa=D (15-12-2008 22:38)
ale wiesz
MaryśQa=D (15-12-2008 22:38)
to pedał

Nie mam pojęcia, odnośnie czego to było, ale za każdym razem, gdy to czytam, mam uśmiech na twarzy.

PS69. Dzisiaj szaleję z tymi editami, naprawdę. Rzec tylko chciałam, iż uniknęłam sprawdzianu z biologii, BUAHAHAHAHAHA!!!

poniedziałek, 22 lutego 2010

017. Unbelievable.

{Hayko Cepkin - Yol Gözümü Dağlıyor}
Głupi ma zawsze szczęście. Ta teoria w moim przypadku się sprawdziła. Dzisiaj miałam mieć dwa sprawdziany: z niemieckiego (zupełnie nie miałam ochoty na naukę, choć kocham ten język i przedmiot całym swoim herzuszkiem) oraz geografii (i to z mapy - zupełnie o tym zapomniałam i mina mi zrzedła, gdy Rafał rzekł do mnie przed niemieckim, że termin wypada dzisiaj), ale na szczęście kobieta się zlitowała i przełożyła sprawdzian z geografii, na który muszę przyjść, gdyż nieobecność na nim usprawiedliwiona jest tylko zgonem - i to swoim własnym! Także nie ma żartów, niestety. Na niemieckim było zbyt mało osób, toteż słówek wszelakich nauczyć muszę się na czwartek.
Tak po drodze doszło do mnie, że w czwartek mam sprawdzian z angielskiego, a nie wiedzieć czemu byłam wielce przekonana, że to jutro. Los po raz kolejny się do mnie uśmiechnął. Niestety, pracy klasowej z biologii nie uniknę (choć to też nie jest stuprocentowa pewność, bo na informatyce będę u okulisty i mogę nie zdążyć na ten jakże ważny test, hehehehe).
Tyle o szkole.

{Hayko Cepkin - Bilmezsin}
Dodam jeszcze tylko, że to, jak irytuje mnie moja klasa, jest po prostu NIEPOJĘTE. Ok, ja nie jestem święta, czasem zdarzy mi się rozmawiać na lekcjach, a nawet na nie nie przychodzić z jakichś powodów, ale to, co działo się dzisiaj, to czysta czarna magia jest, bo inaczej nazwać tego nie mogę. Jeśli mam być szczera, to ani trochę nie czuję się częścią tej klasy i w dupie mam ich wszystkich. No, prawie wszystkich.
Szkoda tylko, że w grupie obowiązuje odpowiedzialność zbiorowa, w związku z czym obrywa mi się za coś, co zrobili inni. Ale muszę z tym żyć. Mogło być gorzej.

{Hayko Cepkin - Ölüyorum}
Jak widać nadal słucham Hayko w ogromnych ilościach. Trudno jest mi to jakoś wytłumaczyć, ale jego muzyka daje upust moim emocjom. Albo je wzmaga, zależnie od piosenki.

{Hayko Cepkin - Sıkı Tutun}
Boże, kocham tą pieśń.
Rzec chciałam, iż jadę do Turcji. Jest to już prawie pewne, lada chwila mój rodziciel będzie musiał wpłacić zaliczkę. Niestety celem naszej podróży nie będzie Stambuł, jednak na moje szczęście zawitamy do niego na dzień (a może dwa, zależy). Jestem w związku z tym bardzo szczęśliwa, bo ten kraj jest bliski mojemu sercu - nie tylko ze względu na muzykę czy piłkę nożną, ale też ze względu na przyjaciółkę, której marzeniem jest ułożyć tam sobie życie i wiele już się o Turcji nasłuchałam.
Przypominało mi się właśnie, że muszę skończyć czytać "Stambuł" Orhana Pamuka. Śliczna książka, ale nabyłam ją w czasie, gdy kupiłam również "Ojca Chrzestnego" (GENIALNE!!!), więc troszkę mi się o niej zapomniało.

{Hayko Cepkin - Siren}
Chyba wezmę gorącą kąpiel. Dobrze mi to zrobi, bo dzisiejszy dzień był mimo wszystko bardzo męczący - nadmiar emocji może naprawdę człowieka wykończyć.

PS. I oczywiście Ammann ze złotym medalem. Niech to dunder świśnie! To jest, kruca bomba, geniusz. Oby następny sezon był jeszcze lepszy.

niedziela, 21 lutego 2010

016. I'm REALLY pissed off.

{Hayko Cepkin - Boşluk}
Jestem cholernym ćpunem. Odurzam się muzyką i szczerze mówiąc na nic innego - oprócz Fringe'a, którego męczę od dwóch godzin - nie mam ochoty. Gdyby ktoś mi teraz zabrał moje zbiory płyt Hayko, Rammstein i tak dalej, chybabym samobójstwo popełniła.
Tak teraz do mnie doszło, że nigdy nie przyznałam się do uzależnienia od muzyki Hayko. Ten facet to geniusz. Ok, może zrobił z siebie coś strasznego (for example: H. kiedyś oraz H. obecnie - tak, to ten sam człowiek, o zgrozo). Ale niestety jego marne próby zniechęcenia mnie do niego nie sprawią, że przestanę go słuchać. Wybaczcie, ale NIE MA (no, prócz kilku nutek Rammstein) lepszej piosenki na świecie od tej.

Dodam na zakończenie, że moim życiowym celem jest wybrać się na jego koncert. W marcu wydaje nową płytę (na którą czekam z cieknącą śliną), więc mniemam, że przez kolejny rok-dwa będzie jeździł w trasy. W związku z czym już zaczynam zacierać ręce. Hehe.

PS. Miałam się dziś uczyć, ale tak mi się nie chce, że to głowa mała. W związku z tym, coby się nie męczyć, najzwyczajniej w świecie to oleję. Zaznaczę, że jest godzina 21:29, a mi się chce CHOLERNIE spać.
PS2. Mam już PlayStation Portable i właśnie gram sobie w Tekkena. Hie hie.
PS3. Ach, zapomniałam. Na nowym szablonie widnieje oczywiście... Hayko! Powitajcie go gromkimi brawami. Joshuę wywaliłam, bo mnie ta biel do mdłości doprowadzała. Co nie zmienia faktu, że J.J. jest bardzo zacnym mężczyzną i nadal mnie podnieca. Tak.
PS4. Teraz mam fazę na to. Jest po prostu PRZECUDOWNE.

piątek, 19 lutego 2010

015. Bombastycznie.

{Rammstein - Hilf mir}
Zmieniłam wygląd bloga, bo stwierdziłam, że nie może być tu zbyt dołująco. Poza tym Joshua Jackson bardzo poprawia mi humor, a właśnie ten mężczyzna widnieje na emblemacie. Prawda, że jest kochany? I kawę pije. Wie, co dobre.
Generalnie rzec chciałam, że jestem szczęśliwa. Za tydzień w moich łapskach trzymać będę PSP, pójdę z ważnymi dla mnie osobami do McDonalda, jutro są skoki... Żyć, nie umierać, proszę państwa.

{Apoptygma Berzerk - Cambodia}
1. Jestem uzależniona od Fringe'a.
2. Wczoraj wpisując w YT nazwisko Josha wyskoczył mi filmik pod tytułem: "hey Paula". Mniemam, że się chłopak ze mną witał. To urocze.
3. Za trzydzieści minut zagram sobie w Wolfensteina. Wreszcie.
4. Właśnie przypomniało mi się, że posiadam Lay's solone.
5. Postanowiłam, że nauczę się na niemiecki. Poważnie.
6. Jak na razie wysypiam się i od trzech dób nie doświadczam gwałtownych pobudek w środku nocy. Może wreszcie mój stan się poprawia? Dodam, że nie ciągnę na tabletkach. Żadnych.
7. Zastanawiam się nad pójściem do wojska. Będzie zabawa.

Oto rzekłam. Punkty zdecydowanie ułatwiają sprawę. Niech Was Allah błogosławi.

środa, 17 lutego 2010

014. Rozkminy Paulinki, czyli co bym chciała, a czego nie mogę mieć (jeszcze).

{Van She - Mission}
Moje życie składa się z dwóch aspektów:
1) żądanie od osób trzecich rzeczy, które są mi potrzebne do osiągnięcia jako takiego szczęścia;
2) nie dawanie nic od siebie w zamian.
I obawiam się, że w sumie przez następne kilka lat to nie ulegnie większej zmianie. Dlatego też, aby poczuć komfort, zrobić chciałam listę rzeczy, które chcę mieć bez większego wysiłku fizycznego oraz intelektualnego (coby nie męczyć [pierwotnie 'nie mężczyzna' - to się zaczyna robić mało śmieszne] mojego genialnego umysłu, wiadomo). Oto one:
  • mądrość - wszelkiej maści; inteligentna już jestem, więcej mi jej nie potrzeba, ale być mądrym jest fajnie i w sumie nie obraziłabym się, gdybym posiadała wiedzę inną, niż perfekcyjna znajomość zasad gry w piłkę nożną;
  • PSP - miałam dostać na urodziny, ale że moją rodzinę dopadł kryzys finansowy, postanowiłam powiedzieć babci, żeby darowała sobie zakup tego - bądź co bądź - kosztownego sprzętu, obędzie się bez niego; ale w zamian żądam "Kolekcjonera kości", bo właśnie kończę czytać "Rozbite okno" i stwierdzam, iż Deaver jest dużo lepszy od Kinga;
  • nowy telefon - nie wiem generalnie, jak się skończy historia z nabyciem nowego aparatu telefonicznego, aczkolwiek powiem, że bardzo chętnie przyjmę każdy, byleby był nowy, bo mój SE już nawet nie chce się ładować i obawiam się, że do czerwca, tj. końca mojej umowy z Orange, ten chłopak nie dożyje;
  • książki, duuużo książek; marzę o "Lśnieniu", "Kolekcjonerze kości" oraz "Purpurowych rzekach";
  • WOLFENSTEIN!!! Mam OGROMNĄ ochotę w to zagrać;
  • nowe odcinki Fringe'a, ponieważ lada chwila dojdę do tego feralnego 14 odcinka i będzie koniec, a tego nie przeżyję;
  • napalony Joshua Jackson - chyba nie muszę tu niczego wyjaśniać, prawda?
  • pismo od władz IV RP informujące o tym, że jestem zbyt mądra, żeby chodzić do szkoły;
  • aktualizacja oprogramowania mojego iPoda;
  • nowe słuchawki - i to takie, które są naprawdę zajebiste oraz nie psują się po dwóch tygodniach; mam nadzieję, że dożyję czasów, gdy takie stworzą;
  • broń - od lat to moje marzenie.
Lista jest spora, a za tydzień moje urodziny, także do roboty bąbelki, bo czasu nie ma, a Paulinka jest spragniona nowych rzeczy!

PS. Miałam odrobić matematykę, ale doszłam do wniosku, że mam ją głęboko poniżej pasa, ponieważ idę obejrzeć Fringe'a. Hehe.
PS2. Rzuciłam palenie! Pytanie tylko na jak długo?
PS3. Zapomniałabym. POZDRAWIAM NATALKĘ!

sobota, 13 lutego 2010

013. Where is my mind?

{Rammstein - Halt}
Właśnie zauważyłam, że nie jestem w stanie napisać notki bez muzyki. Tzn. jestem w stanie, ale muzyka sprawia, że mam więcej do powiedzenia. Bardzo ciekawe. Zaiste.

Po pierwsze: czuję już smród szkoły. I w sumie w tym temacie nie mam nic więcej do dodania, bo po prostu nie warto.

Po drugie: dzisiejsze skoki narciarskie utwierdziły mnie w przekonaniu, że jest to wybitnie ekscytujący sport i zdecydowanie będę poświęcać mu więcej czasu. Z tego miejsca chciałam podziękować Nicoli, bo to przez nią zaczęłam się tym interesować.
Ammann mnie dzisiaj po prostu rzucił na kolana. I fascynująca z niego istota. Bardzo pocieszna.
No, to co? Byle do soboty?

Po trzecie: kocham Fringe'a i właśnie idę go oglądać, bo wszyscy sobie gdzieś poszli i zostawili mnie w domu. Pff.
PS. Nie chcę, żeby Peter był z Olivią...

piątek, 12 lutego 2010

012. Kruca bomba.

{Rammstein - Stein um Stein}
Koniec ferii działa na mnie destrukcyjnie. Poziom mojego rozleniwienia osiągnął już szczyt i szczerze mówiąc ogromnym wysiłkiem z mojej strony było wstanie z łóżka i napisanie tego. Na myśl, że w poniedziałek obudzę się (o ile w ogóle zasnę) o 5:30, robi mi się niedobrze, żołądek odmawia posłuszeństwa.
Przy jako takim życiu utrzymują mnie cztery rzeczy: herbata, którą piję hektolitrami (bo nie mam niczego innego w domu - nie chce mi się iść do sklepu), książka, "Fringe" (serial, który ostatnio nałogowo męczę; główni bohaterowie [tj. Peter i Olivia], pomijając Waltera, który najwidoczniej się już nie zmieścił, widnieją na ikonce) oraz muzyka Rammstein. O, właśnie w głośnikach rozbrzmiewa cudowna solówka Richarda. Na którego zresztą jestem obrażona.

{Rammstein - Ohne dich. Bardzo śmieszne, naprawdę, akurat teraz musiało się to włączyć? Jestem pewna, że Kruspe maczał w tym paluchy}
Tak, obraziłam się na ulubionego członka (hehe, kłopotliwe słowo) zespołu. Może nie tyle obraziłam, co zaczął mnie do siebie zniechęcać. Przed nagrywaniem LIFAD to był zupełnie inny człowiek. Nikt specjalnie się na niego nie skarżył. On sam nie psuł atmosfery w zespole. Był zabawny, uroczy, beztroski. Po prostu wzbudzał niesamowitą sympatię.
No właśnie, tak było kiedyś. Teraz nie mogę go słuchać, a i z patrzeniem jest coraz gorzej. Może najpierw o słuchaniu. Porównując wywiady z roku... dajmy na to 2006 i 2009/2010 (z naciskiem na 2010) widać ogromne różnice. W starszych wywiadach Richard miał zawsze coś ciekawego do powiedzenia, dużo się śmiał, miał taki przyjemny sposób wymawiania słów. W obecnych mówi tak cholernie arogancko, jakoś dziwnie akcentuje i nie chodzi tu o jego zamerykanizowanie. Muszę przyznać, że akcent amerykański opanował do perfekcji, mówi lepiej niż rodowity obywatel USA. Jestem ciekawa, czy pamięta, co to niemiecki (bo wybaczcie, ale odkąd rozpoczęła się nawałnica nowych wywiadów, nie było ani jednego z Ryśkiem mówiącym po dojczlandzku). Ale mniejsza o to. Te jego gestykulowanie, to wszystko... O Boże. Że już nie wspomnę o ciągłym marudzeniu, jak mu jest źle i ile antydepresantów się już nałykał.
Wizualnie to też inny człowiek. Włosy postawione do góry poszły już w niepamięć. Teraz przylizuje kłaki używając ogromnej ilości żelu. Dobra, to jeszcze mogę jakoś przeżyć. Ale gdy widzę oczy pomalowane na czarno, czarne paznokcie i twarz niczym u niemowlęcia, to aż mnie skręca. Wszelkiej maści makijaże jeszcze rozumiem - są nieodłączną częścią wizerunku scenicznego. Ale SCENICZNEGO, nie codziennego, kurwa mać!!!
Ratuje go jedynie to, że z roku na rok jest coraz lepszym gitarzystą oraz to, że śmierdzi mi nową płytą Emigrate. Na pewno nie wyjdzie w tym roku, ale przewiduję, że za dwa, trzy latka będę się z niej cieszyć i może nawet ją kupię, jeśli będzie dobra.
O ile Richard nie dojdzie do wniosku, że niczego nie będzie, do kurwy nędzy, nagrywał, bo mu przecież struny tipsy porozwalają!!!
Przechodząc do meritum: Riczard Zi Kej stał się pizdusiem. Hoł, hoł, hoł! Świat się kończy.

{Rammstein - Wo bist du?}
Wczoraj spotkałam się z dziewczynami. Patrycja wyżaliła się, że ma wrażenie, iż jej życie jest totalnie nudne, nic się w nim nie dzieje i generalnie olaboga. Obawiam się, że odczuwam to samo. Można rzec, że to przecież nic takiego, wystarczy się ruszyć i coś z tym życiem zrobić. Ale problemem jest fakt, że łatwiej powiedzieć, trudniej tego dokonać. No bo przepraszam bardzo, jeżeli nie chce mi się nawet przełączyć paskudnego "Stirb nicht vor mir", które właśnie kaleczy moje uszy, o czymś to świadczy.

{Rammstein - Hilf mir}
Zdobyłam się na przełączenie. Sukces. Zapiszę to sobie w moim prywatnym kalendarzu. O ile będzie mi się za te parę minut chciało to uczynić.
Chciałam jeszcze dodać, że rozkminiam sens życia i powiem szczerze, że generalnie to nic z niego ludzie nie mają. No bo rozkładając je na części pierwsze wychodzi, że:
wiek od 0-7: dziecko nie ogarnia, co się wokół niego dzieje, ponadto uczy się przystosowania do świata zewnętrznego, rodzice posyłają je do żłobka/przedszkola i to tyle, jeśli o korzystanie z życia chodzi;
wiek od 8-19: szkoła. Myślę, że to mówi samo za się. Uczymy się, aby zdobyć pracę.
wiek od 19-25, 26, 27, zależnie od studiów (moja ciotka dopiero rok temu skończyła studia, bo robiła coś po magisterce; ma 28 lat): studia, jeśli obiera się taki kierunek;
kiedy ludzie pracują: no właśnie, wtedy zajmują się pracą, żeby zarobić na emeryturę, bo podczas okresu roboczego raczej się życiem nie nacieszą - szczególnie, gdy wpadnie im do głowy okropny pomysł rodzenia dzieci;
emerytura: mam tyle myśli na ten temat, że chyba ograniczę się do jednego zdania - starość nie radość, z korzystania z życia nici (zamiast wybrać się na imprezę, czeka się w kolejce od 7 rano, aby dostać się do doktora, który zbada nasze stare kości - sam seks).

Kiedy przeczytałam to, co przed chwilą nieudolnie naskrobałam, zrobiło mi się trochę smutno. Nie chcę, żeby moje życie tak wyglądało.
ALE NIE UMIEM SIĘ ZMOBILIZOWAĆ, DO KURWY NĘDZY!!!

Na domiar złego włączyła mi się bardzo smutna i dołująca piosenka R+. Nie, muszę wziąć się w garść. Dokończę pudding, wypiję ciepłą herbatę, wezmę gorącą kąpiel i włączę sobie coś przyjemnego. Na przykład Empire of the Sun. Wesołe dźwięki dadzą mi kopa. Tak.
Chyba mam dołeczeQ.

wtorek, 9 lutego 2010

011. Mor Yazma!

{Umut Kaya - Mor Yazma}
Dzisiaj przekaz w punktach. Szybko i przejrzyście. A więc.
1. Jestem uzależniona od facetów. Właśnie to odkryłam. Nie wiem tylko, czy to źle, czy dobrze.
2. Już tydzień nie oglądałam filmu z panem Cusackiem. Przerażające.
3. KOŃCZĄ MI SIĘ FERIE!!!
4. Kiedy doszłam do tego, że nie ma większego problemu w osiągnięciu celu pod tytułem: "zostać technikiem kryminalistycznym", spadłam na ziemię i potłukłam się dowiadując się, iż w Polsce taki technik zarabia 2000 PLN miesięcznie. Wpadłam w panikę. DLACZEGO ZAWSZE MNIE TO MUSI SPOTYKAĆ?!
5. Właśnie niechcący naprawiłam internet. Oł jea.
6. UmuteQ już przestał śpiewać, teraz w moich głośnikach rozbrzmiewa "Pussy". Hm.
7. Są jakieś kursy pisania? Czy coś?
8. ZAKOCHAŁAM SIĘ w serialu pt. "Fringe". O Boże, Walter jest zajebisty.
9. A Peter niby jest inteligentem, a na kompletnego kretyna mi wygląda.
10. I okazuje się, że wiem, skąd go znam. To Joshua Jackson. Grał w "Sekcie" z Billym Petersenem. Punkt dla mnie, że pamiętałam.
11. I w gruncie rzeczy to całkiem przystojny mężczyzna.
12. Śniła mi się Smyka... *pochlipuje*

Rzekłam.

edit: PIERDOLONE WALENTYNKI!!!
Tak mówią ludzie, którzy nie mają partnerów.
No właśnie. Zaliczam się do tego wąskiego grona społecznego.